W tym roku więcej czasu spędziliśmy w podróży, mniej łowiąc ryby. Natomiast miejsca były wielokrotnie bardziej zróżnicowane. Rzeka Herlen, następnie Onon, Balcz i znowu Onon. Nie było w ogóle lipieni natomiast lenoków w bród, tajmieni trochę mniej, ale nie ma co narzekać, największy okaz miał 99. Na rzece Balcz sporo było pstrągów, na Herlenie złapaliśmy sieje. Nie spotkaliśmy w ogóle okoni, ani zwykłych szczupaków, w Ononie sporo było natomiast szczupaków amurskich. Myślę, że wyjazd również pod względem wędkarskim należy zaliczyć do udanych. A tak poważnie to było super fajowo.
Rafał
Niezłe sztuki, gratulacje a i warunki do łowienia bardzo ciekawe.
Nie jestem pisarzem, nie pracuję też w branży artystycznej. Jeśli ktoś mnie pyta co robię to mówię, że sprzedaję nawozy … fakt że sztuczne, ale i tak gdzie mi do pisarza reportażysty. Ale jeśli pojechaliśmy razem i każdy miał jakąś funkcję to jeśli „Synek” karze
Głównym celem wyprawy były oczywiście ryby. Ale jak to w Mongolii bywa, nie da się tylko łowić, skoro można zobaczyć tyle innych, jakże odmiennych dla nas rzeczy. Co do ryb. To nie prawda, że Mongołowie nie jedzą ryb, łowią i zabijają wszystkie. W jeziorach natomiast